czwartek, 1 stycznia 2015

Początek, czyli witamy w świecie "mody niemodnej"

W związku z rozpoczynającym się dziś Nowym Rokiem, postanowiłam również rozpocząć coś nowego: bloga. Nigdy wcześniej tego nie robiłam i publiczne wypowiadanie się w internecie jest mi sprawą zupełnie obcą, ale cóż, kiedyś trzeba otworzyć się na ludzi, nawet jeśli są to tylko znudzone osobniki leniwie przeglądające zawartość internetu (bo szczerze wątpię, żeby ktokolwiek z Was trafił tu celowo).

Nie mam zamiaru opowiadać Wam o moim życiu, ponieważ jest na to zbyt szare i nudne. Nie będę pisać o gotowaniu, gdyż osobiście nie umiem przyrządzić nawet sosu do sałatki. "Wyrażanie siebie" poprzez publikowanie w internecie postów na temat mody i tego, jak się należy ubrać, żeby było dobrze, również w moim przypadku najprawdopodobniej skończyłoby się źle.

Niemniej jednak, pierwszego w życiu bloga poświęcę właśnie modzie. I to nie byle jakiej, bo modzie, która od dość długiego czasu jest jakby... niemodna. Tak jest, witam w świecie mody niemodnej.

WITAM W ŚWIECIE KOSTIUMOLOGII.

Interesuję się dawnymi ubraniami mniej więcej od roku, kiedy to zaczynałam pisać powieść, po części dziejącą się w dziewiętnastym wieku. Aby ubrać jakąś moją bohaterkę potrzebowałam wiedzy na temat ówczesnej mody i w tym celu przejrzałam chyba całą Google Grafikę po wpisaniu haseł typu: "moda dziewiętnastowieczna", "moda w dziewiętnastym wieku", "co noszono w dziewiętnastym wieku". Efekty mojej pracy zupełnie mnie wtedy satysfakcjonowały, choć dziś uważam je za godne pożałowania. Doprawdy, chciałam damę z 1818 roku ubrać w gorset i trzymetrową krynolinę (Phi!).

Jeszcze poprzedniego czerwca tańczyłam w domu menueta, ubrana w długą czarną spódnicę, krótką koronkową sukienkę i legginsy, wypchane po bokach poduszkami (nie dość tego, dumnie nazywałam tę konstrukcję krynoliną). Mimo iż teraz dostrzegam już "nieliczne" błędy w tamtym przebraniu, to wciąż lubię oglądać jego głupie zdjęcie, które BYĆ MOŻE kiedyś tu opublikuję.

Przełom w mej wiedzy na temat historii mody nastąpił w momencie, kiedy przypadkowo buszując w internecie dowiedziałam się, że w 1818 roku nie noszono moich ukochanych krynolin. Przez trzy dni płakałam w poduszkę, bo to oznaczało, że w mojej powieści powinnam zmienić... Praktycznie wszystko. Musiałam zdecydować, co wolę: krynolinę czy rok 1818. Odpowiedź była oczywista.

I tak oto zaczęłam przesuwać akcję mojej powieści o kolejne dekady, których modę stopniowo poznawałam, aż w końcu, wiedząc już znacznie więcej, chociaż wciąż bardzo mało, stanęłam na roku 1862, kiedy to krynolina osiągnęła jak dla mnie kształt idealny. Cała ta historia mody tak mnie jednak wciągnęła, że zaczęłam o niej czytać inne rzeczy, nawet bardzo odbiegające od realiów mojej książki. W pewnym momencie mogłam więc otwarcie stwierdzić: "No, nareszcie mam jakieś sensowne hobby!". Czytając inne, najczęściej zagraniczne choć i polskie blogi, których autorki szyły sobie kostiumy, przeze mnie noszone tylko w wyobraźni, bardzo, baaardzo zapragnęłam pójść w ich ślady. Nauczyłam się szyć na maszynie, pomyślałam, od jakiej sukni chciałabym zacząć i...

Oto piszę pierwszy post mojego własnego bloga kostiumowego!

Możecie się tu spodziewać wszystkiego. Będę się z Wami dzieliła moją wiedzą (zdobytą i zdobywaną), szytymi przeze mnie (nieudolnie) kostiumami, fryzurami (uwielbiam się bawić włosami), tutorialami (które są zbawieniem dla takich niedorajd jak ja), pomysłami, ulubionymi książkami i filmami "na temat" oraz uwielbianą przeze mnie austriacką cesarzową Sissi, autorytetem nie tylko w dziedzinie kostiumów.

I to chyba tyle rolą wstępu do mojego bloga. Na górze można znaleźć dwie zakładki: "IMBRYCZEK" i "CUKIERNICA", które z biegiem czasu będą przeze mnie zapełniane. Postaram się również wykombinować ładniejszy widok tytułu bloga, bo ten jest jak dla mnie zbyt oszczędny w ozdobach. Mam nadzieję, że uda mi się podzielić z Wami jak największą ilością kostiumowej energii i wszystkich zainteresowanych serdecznie zapraszam do śledzenia moich historyczno- modowych  poczynań, bo przecież im nas więcej tym weselej!

A na samo już zakończenie pokażę Wam zdjęcie wspomnianej wcześniej Sissi, której możecie się tu spodziewać naprawdę bardzo często:


Śląc życzenia owocnej (kostiumowej) współpracy,
Sio.

PS: SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!!

4 komentarze:

  1. Podoba mi się Twój pomysł na bloga :) Nie jest i nie będzie (z tego co sama napisałaś) kolejny blog na zasadzie wstawiania zdjęć z ubraniami ze sklepów tylko kawałek ciekawej "lektury" do poczytania :) Jestem zainteresowana więc będę obserwować :) Pozdrawiam :)

    http://nocne-granie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję Ci za te ciepłe słowa! Dokładnie na takim odbiorze u czytelników mi zależało! Cieszę się, jeśli udało mi się w jakiś sposób zainteresować Cię tematem historii mody i mam nadzieję, że w przyszłości będziemy wzajemnie śledziły nasze blogowe poczynania, bo z tego, co wiem, Twój blog również ma oryginalną tematykę :D

      Usuń
  2. Ja też jestem wielką fanką Sissi! :) I uwielbiam ten obraz Winterhaltera, który zamieściłaś :) Miałam przyjemność zachwycać się nim na żywo, zrobił na mnie ogromne wrażenie <3
    Ogólnie samej postaci Sissi też wiele zawdzięczam, bo to dzięki miniserialowi o niej z 2009r. pokochałam krynoliny, a następnie modę XVIII i XIX wieku :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, w takim razie jesteśmy do bardzo podobne! :D Moja miłość do ubioru historycznego również zaczęła się od Sissi i jej suknii, zarówno tych z filmów jak i tych prezentowanych w Wiedniu. A serial z 2009 również uwielbiam, bo mimo że o Sissi wiedziałam od dziecka dzięki kreskówce "Księżniczka Sisi", to emisja tych dwóch części kilka lat temu stanowczo zachęciła mnie do zwiedzenia wiednia i poznania historii cesarzowej od zupełnie innej strony :) Bardzo również cieszę się z tego, że jeszcze ktoś podziela moje zainteresowanie tą postacią!

      Usuń