I tym jakże optymistycznym akcentem otworzyliśmy wczoraj zupełnie nowy rok szkolny, dziękuję bardzo!!!Dzisiaj natomiast, pełni energii i zapału do pracy, po raz pierwszy od dwóch wyruszyliśmy w pełną niespodzianek i dziur w asfalcie drogę do naszych utęsknionych placówek oświatowych, gdzie, zasiadłszy na jakże wygodnych, sosnowych krzesłach elektrycznych, otworzyliśmy swe młode i zaspane umysły na zdobywanie wiedzy. Tylu rzeczy się dowiemy! Rzeczy ważnych, niezbędnych, które niewątpliwie przydadzą nam się w nadchodzącym już wielkimi krokami Dorosłym Życiu (chociaż ja nie wiem jeszcze nawet, gdzie chcę iść na studia, ale okay, niech będzie)
A tak na poważnie: mamy wrzesień i jeszcze wczoraj było niecałe 30°C w cieniu. Wakacje chyba po prostu nie chcą jeszcze dać o sobie zapomnieć i tylko psują nam humor tęsknotą za dniami wolnymi od szkoły. A za czym ja tęsknię? Za Chorwacją. Za plażą. Za morzem. I za moją edwardiańskością, którą tam zostawiłam.
*BA DUM TSS* |
Proszę, nie zwracajcie uwagi na moje idiotyczne miny. Słońce świeciło mi w twarz, a w takich warunkach trudno jest się po ludzku uśmiechnąć. |
Farbowanie, jak się okazało, nie jest wcale takie proste i łatwo można podczas niego pobrudzić siebie, kuchnię i właściwie wszystko inne, co jest dla Was ważne, toteż radzę Wam naprawdę uważać na przyszłość (I pragnę też zwrócić . na to, że tkaniny farbować należy tylko i wyłącznie w garnku emaliowanym. EMALIOWANYM!!! !@#%). Na koniec okazało się jeszcze, że wybrany przeze mnie kolor granatowy w rzeczywistości granatowym wcale nie jest. Natomiast coś, co otrzymałam po ponad trzech godzinach stania w kuchni i gotowania materiałów w podejrzanie śmierdzącym roztworze i wdychania tych tajemniczych oparów, przypomina mi raczej kolor brudnego gołębia kąpiącego się w miejskiej kałuży deszczówki, błota i spalin; ale okay, niech będzie.
Masakra.
A potem zupełnie nagle okazało się, że tydzień przeznaczony na szycie minął, trzeba wyjeżdżać, a mój edwardiański kostium kąpielowy nie przypomina właściwie nic edwardiańskiego ani w kwestii koloru, ani właściwej formy. Za dużo pracy włożyłam jednak w to moje małe paskudztwo, żeby teraz tak po prostu zostawić je w domu niedokończone. Zebrałam więc wszystkie te moje niebieskoszare szmatki do torby razem z igłą, nitką i nadzieją, i wyruszyłam na podbój edwardiańskich plaż.
Plan był taki: wykończę wszystko na miejscu. Ręcznie. Przyszyję wstążkę. Doszyję rękawki i kołnierzyk. Guziki. Obrzucę dziurki (!!!). No ale żeby było zabawnie, dopiero na miejscu zorientowałam się, że w szale pakowania całej mojej edwardiańskości o 2 w nocy przez przypadek zapomniałam o wzięciu ze sobą z domu trzech pozornie niepotrzebnych elementów, jakimi były oba wspomniane rękawki i kołnierzyk.
Najpierw był szok i niedowierzanie.
Potem tak zwany facepalm.
A potem totalna improwizacja.
Bo przecież celowo zarówno dekolt jak i ramiona wykańczałam w domu dość niedbale; według pierwotnego planu "na koniec i tak nic nie będzie widać", ponieważ kołnierzyk i rękawki zasłonić miały wszystkie niedociągnięcia. A tu bach, nie ma ani kołnierzyka, ani rękawków, są za to krzywo zrobione szwy i ostatni metr białej wstążki, który został mi po obszywaniu spódnicy. Błyskawicznie wyszperałam więc na Pintereście zdjęcie kostiumu o nieco innym wykończeniu niż miał mój początkowy projekt, ale i tak będącym moją ostatnią deską ratunku w tej tragicznej (a raczej komicznej) sytuacji.
Początkowo miało to wyglądać mniej więcej tak... |
... ale to właśnie ten "dekolt" uratował mi całą pracę! |
Czy rzuciło wam się w oczy to, że moja skóra ma właściwie odcień tego piasku? Fascynujące zjawisko. Fascynujące. |
Teraz dochodzę do wniosku, że patrząc na to z tyłu bardziej czuje się chyba tę edwardiańskość, niż z przodu. To pewnie kwestia guzików... #plasticisfantastic |
Chyba nie muszę opisywać zdziwienia, jakie malowało się na twarzach ludzi, którzy pewnego lipcowego popołudnia mimowolnie byli świadkiem tego, jak pewna niezrównoważona nastolatka z jaskółczym gniazdem na głowie włazi do morza w niezbyt ładnej sukience i śmieje się przy tym jak idiotka. I dobrze, niech się śmieje. Przynajmniej kiedy we wrześniu wróci już do szkoły, będzie miała co wspominać.