piątek, 27 lutego 2015

Edwardiańskie pantalony, czyli PROJEKT GIBSON GIRL #1


Jako stały element kobiecej garderoby narodziły się razem z XIX wiekiem i początkowo uznawane były za nieodpowiednie, wręcz gorszące dla przyzwoitych panienek. Wykonane z jedwabiu lub bawełny, zdobione falbankami czy koronką, ukryte pod halkami i spódnicą. Pantalony. Majtki z dziurą. Na czym polegał ich fenomen?

Być może nie każdy z Was zdaje sobie sprawę z tego, że pantalony wcale nie są tylko żartobliwą nazwą dla spodni, lecz również i przede wszystkim określają element wiktoriańsko-edwardiańskiej bielizny, którą dzisiaj nazwalibyśmy po prostu majtkami lub (bardziej frywolnie) gatkami. Ich główną cechą rozpoznawczą była, ekhem, dziura w kroku. Tak, nogawki pantalonów nie były ze sobą połączone niczym, poza sznurkiem/wstążką/paskiem u góry, na dole zaś były zwyczajnie rozcięte. Czemu miało to służyć? A zgadnijcie sobie...


Anegdota z życia Sio numer 1:
Po raz pierwszy z czymś takim, jak pantalony, spotkałam się jako dziewięcioletnia dziewczynka czytająca Babcię na jabłoni autorstwa Miry Lobe.
"Miała na głowie wielki kapelusz z piórami, spod którego wyglądały małe, siwe loczki, a na ramieniu ogromny worek, haftowany w kwiaty. Suknię miała długą, staroświecką, a u dołu, spod jej rąbka, wyzierały białe, koronkowe majteczki."

Pierwsze odpowiedniki dzisiejszych majtek znane były już starożytnym kobietom lekkich obyczajów. W XVI wieku bieliznę ubierały także zbuntowane Włoszki, natomiast w XVIII francuski król Ludwik XV nakazał je nosić wszystkim aktorkom i tancerkom (a kiedyś nie był to zbyt szanowany zawód).

Źródło




Jednakże za oficjalną datę powstania właściwych pantalonów uważa się pierwszą dekadę XIX wieku. Początkowo popularne były zwłaszcza wśród dzieci, chłopców i dziewcząt z pensji oraz starszych pań, chcących uchronić swe nogi przed zimnem.

W latach pięćdziesiątych (XIX wieku, rzecz jasna), kiedy to do mody weszła uwielbiana przeze mnie krynolina, pantalony wydłużyły się znacznie, sięgając już prawie do kostek. Dlaczego? Otóż krynolinka była dość podstępną kreaturką i lubiła podwijać się czasem to tu, to tam, w najbardziej nawet nieodpowiednich ku temu momentach ukazując kobiece nóżki, a przecież każda szanująca się dama wie, jakie to gorszące i nieprzyzwoite. Zaczęto więc na wszelki wypadek nosić pod spódnicą majteczki, bezpiecznie chroniące nogi przed wzrokiem innych. W taki więc sposób coś tak nieprzyzwoitego i wulgarnego, że aż zakazanego przez kościół święty, stało się nagle niezmiernie popularne wśród kobiet w każdym wieku, chcących zasłonić to, co jeszcze bardziej nieprzyzwoite i wulgarne. Panie ścigały się nawzajem na ilość falbanek, koronek i wstążeczek, tak że wkrótce widok pantalonów wyzierających dyskretnie spod spódnicy wcale nikogo nie dziwił ani nie gorszył.

Tu akurat wersja dziecięca, ok 1855 rok. Źródło

Pod koniec lat sześćdziesiątych (oczywiście XIX wieku) krynolina została zastąpiona przez znacznie mniejszą tiurniurę* (której głównym celem było znaczne powiększenie kobiecego kuperka. Tak jak krynolina z góry przypominała kształtem literę O, tak tiurniura raczej cyfrę 0), również pantalony uległy znacznemu skróceniu do kolan i w takiej formie przetrwały aż do, interesującej nas, epoki edwardiańskiej.

bielizna ok. 1910. Źródło

Jak widać na powyższym obrazku, edwardiańskie pantalony były szerokie, białe, falbaniaste i bardzo... urocze? Poważnie, moim zdaniem to chyba najbardziej dziewczęcy i zabawny element kobiecego ubioru na przestrzeni wieków, przewyższa w tym nawet osiemnastowieczne peruki.

Co się zaś tyczy moich własnych, edwardiańskich pantalonów, to muszę przyznać, że do oryginału z epoki brakuje im naprawdę bardzo niewiele.

Błagam, wybaczcie mi jakość tych zdjęć, ale na razie nie mam dostępu do aparatu, a  telefon Samsung robi zdjęcia jakości... Telefonu Samsung. Obiecuję, następnym razem razem będą z aparatu (aparat wprawdzie też mam Samsunga, ale to przecież nie to samo)! I wówczas przestanę, rzecz jasna, ucinać sobie głowę na każdym zdjęciu...

Urocze, czyż nie? Szyjąc oczywiście złamałam swoje postanowienia i NIE skorzystałam z żadnego wykroju, bo choć wydrukowałam ich sobie multum, to żaden nie był dość czytelny dla mojego mózgu wielkości muszki owocówki. Mój plan pracy przedstawiał się więc tak:

  1. Wzięłam prześcieradło 100% poliester.
  2. Narysowałam prostokąt.
  3. Wycięłam prostokąt.
  4. Zszyłam go z jednej strony do połowy (żeby była dziura) i zrobiłam tunel na górze.
  5. Doszyłam falbankę i firankową "koronkę"
  6. Powtórzyłam czynności 1-5 w celu uzyskania drugiej nogawki.
  7. Obie części połączyłam wstążką.
  8. Et voila!
Ogólnie rzecz biorąc, jestem jednak zachwycona! Moje pantalony nie tylko są bardzo edwardiańskie, ale również dopracowane i staranne. Cieszę się, że udało mi się całkiem zgrabnie wszyć falbankę i firankę, bo najbardziej się z tym napracowałam.

Te szmatki na podłodze to resztki prześcieradła, które jeszcze wykorzystam.

O EDWARDIAŃSKICH PANTALONACH:

  • Materiał: poliestrowe prześcieradło z Jyska
  • Wykrój: He he he... #YOLO
  • Czas: dwa popołudnia
  • Koszt: 10 zł (promocja :D)
  • Poprawność historyczna: 85% (wyglądają całkiem edwardiańsko, ale nie mają wykroju i ten plastikowy materiał...)
  • Zalety: ładne i staranne, wygodne oraz trzymające się w całości (tak, to duża zaleta)
  • Wady: brak wykroju. Marzy mi się też udekorowanie ich niebieską wstążeczką, ale to kiedyś.
  • Ogólna ocena: zachwyt przechodzący w euforię

Pierwszy element edwardiańskiej bielizny mam więc już za sobą. Aby skompletować pełny zestaw edwardiańskiej damy do uszycia zostało mi jeszcze dużo rzeczy, ale żeby się nie spieszyć, cały PROJEKT GIBSON GIRL zamierzam zakończyć zdjęciami w sierpniu, czyli jeszcze kilka miesięcy. Tym czasem od razu zapowiem Wam to, o czym myślę już od dłuższego czasu: gorset. Jest niezbędny i z mojego punktu widzenia trudny do wykonania. Mam jednak wykrój (!!!) i zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie,

Sio

PS Pantalony lądują w IMBRYCZKU. Zapraszam serdecznie!



*Dla mających problem z wymową, mała lekcja:

T - I - U - R - N - I - U - R - A.

TIUR - NIU - RA

TIURNIURA

Plus ciekawostka dla zainteresowanych, po angielsku tiurniura to: BUSTLE.

5 komentarzy:

  1. "Pierwsze odpowiedniki dzisiejszych majtek znane były już starożytnym kobietom lekkich obyczajów" - my ladacznice XXI wieku, haha.
    Są przeurocze! No nie wierzę, że sama je zrobiłaś! Zdolna :)

    http://dziennik-miedzymiastowy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomyślałam to samo, kiedy się o tym dowiedziałam! Zabawne, jak często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że rzeczy dla nas codzienne i normalne, w przeszłości były wręcz nie do pomyślenia. I nie mówię tu o banałach takich ja lasery czy telefony komórkowe, lecz o przedmiotach z naszego punktu widzenia oczywistych, na przykład właśnie o majtkach.

      Cieszę się, że podobają ci się moje pantalony. Szczerze mówiąc, miewałam wątpliwości co do ich urody, bo kiedy założyłam je w celu zrobienia powyższych zdjęć, mój tata spojrzał się na mnie krzywo i powiedział, że z dnia na dzień ubieram się co raz dziwniej. Cóż, właściwie trudno nie przyznać mu racji :D

      Usuń
  2. Twój projekt odtworzenia dawnej mody jest naprawdę ciekawym pomysłem! Super, że wykorzystujesz proste materiały, bo to pokazuje, że chcieć, to móc i że ze wszystkiego można wyczarować coś niepowtarzalnego. Uwielbiam filmy kostiumowe, więc na pewno będę tu zaglądać :)

    Pozdrawiam serdecznie,

    http://www.surrealbutnice.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Materiał rzeczywiście był bardzo prosty, ale grunt, że był tani i w dużych ilościach. Twój blog również mi się spodobał- jest taki kolorowy, przejrzysty i ciekawy, a przy tym inteligentny i dopracowany! Widać, że piszesz go nie tylko dla samej chęci posiadania jak największej liczby obserwatorów, lecz dla dzielenia się sobą z innymi, a to jest we współczesnej blogosferze dość rzadko spotykane :) Nawiasem mówiąc, w kwestii filmów kostiumowych: post na temat jednego z nich właśnie się pisze, więc zapraszam już wkrótce!

      Usuń
    2. Tak miłe słowa dają mi dużo energii i bardzo cenna wiedzę - że nie piszę w nicość :D

      Usuń